Autor: Adam Nowosad                                                     Warszawa, jesień 2009 r.                                                              

                                               

MIŁOŚĆ.          

 

„Bóg jest miłością”.

 

To oczywiste stwierdzenie, tak często ostatnimi czasy powtarzane w niektórych, nie tylko świeckich mediach, nie powinno nikogo wprowadzać w błąd. Zanim nazwiemy Boga miłością musimy być w pełni świadomi, co naprawdę oznacza i jak dziś powinniśmy rozumieć to pojęcie. Niestety, głównie za sprawą wspomnianych mediów, miłość jest kojarzona dziś niemal wyłącznie w kontekście Eros. Jej zwyczajowe, świeckie przedstawienie odnosi się z reguły tylko do afektywnych odczuć do osób, czy zjawisk. Zupełnie pomijana jest też kwestia deklaracji woli.

 

Wiele, a może nawet wszystko wyjaśnia nam encyklika „Deus Caritas Est”. Zapewne warto i nawet powinno się, ze szczególną dbałością przestudiować ten wielkiej rangi dokument. Sam fakt, że pojawił się on w tym właśnie czasie nasuwa skojarzenie z dostrzeżeniem potrzeby wyjaśniania, a raczej odkłamywania, celowo wypaczonego prawdziwego znaczenia tego pojęcia. Warto i z pewnością powinno się poznać ten i nie tylko ten dokument. Mam jednak świadomość ograniczeń płynących, choćby z uwarunkowań czasowych w jakich przychodzi nam teraz egzystować. Myślę tu zwłaszcza o was młodych, którzy jesteście wpychani w rytm nieustannego pośpiechu, takiej swoistej gonitwy w kierunku czegoś, co rzekomo istnieje i jest niezbędne dla waszego funkcjonowania w „nowoczesnym” społeczeństwie.

 

Jak dotychczas, a przypomnę, że robię to w ramach naszej umowy dotyczącej pomocy w rozpoznaniu przesłania księdza Jerzego, postaram się przedstawić moje rozumienie tego zagadnienia.

 

Jak już to wielokrotnie wyjaśniałem, posiłkuję się w tym celu głównie pamięcią rozmów, które prowadziłem z księdzem Jerzym w czasie moich nocnych dyżurów i przy wielu innych okazjach. Przypominam też, że tego co piszę nie należy traktować jako dosłownego przywołania słów księdza Jerzego. Nie jest to też w żadnym razie teologiczna wykładnia zagadnienia. Przedstawiam tu w największym uproszczeniu moje rozumienie sprawy, które ma na celu  sprowokowanie was drodzy, do własnego intelektualnego wysiłku. Dokładnie tak, jak mnie uczył tego ksiądz Jerzy, pokazuję tylko kierunek poszukiwań żeby Wam, mam nadzieję, rzecz ułatwić. Staram się posługiwać zrozumiałymi sformułowaniami, tak by łatwiej było rozpoznawać tę skomplikowaną materię. Jeśli czasem nie dopełniam tego warunku, to proszę darujcie. Jak zwykle zastrzegam, że nie mam niestety daru potrzebnego do prostej prezentacji tak złożonych i o doniosłym znaczeniu zagadnień. Przypomnę, że zajmujemy się wyłącznie tymi pojęciami, do których odwoływał się w swoim bydgoskim Testamencie Sługa Boży ksiądz Jerzy. Jestem bowiem przekonany, że to w tym ostatnim Jego publicznym wystąpieniu znajdziemy wszystko, co jest najistotniejsze w przesłaniu księdza na te i nie tylko na te czasy.

 

Zacznę, więc od przywołanego już stwierdzenia, że miłość to złożone, dotykające najważniejszych sfer naszego istnienia zagadnienie. Należy zatem poprawnie je zrozumieć i przyswoić. Trzeba, im wcześniej tym lepiej, rozpocząć  proces odpowiedniego kształtowania własnej świadomości. Bezwzględnie należy zacząć od sukcesywnego poznawania Prawdy objawionej. Nie jest to łatwe, ale kiedy już wejdziemy na drogę poznania, nie poddawajmy się. Prośmy o wsparcie Ducha Świętego! Jak pamiętamy: (J.14,26.) w odpowiednim czasie „Duch Święty wszystkiego was nauczy, przypomni wam wszystko, co wam powiedziałem”.

 

„Bóg jest Miłością”

 

Przedsoborowa nauka (II watykański) głosiła, że Bóg jest Sędzią sprawiedliwym, który za dobre wynagradza a za złe karze”. 1  Ta niegdyś jasna reguła dziś, podobno z powodu szerszej interpretacji przykazania miłości, wycofana z Katechizmu, komplikuje nam rozważania. Może się nam wydać niezrozumiałe i to, nie wiem czy przedsoborowe twierdzenie, że Bóg kocha swoje dzieci miłością zazdrosną. Wiemy, że jest On miłosierny i pozostawia nam niemal nieograniczony obszar wolności, w tym również prawo do wyboru zła, ale czy wolno zapominać o Sądzie ostatecznym? Żeby nie wyglądało to,  jak straszenie przypomnijmy sobie co na temat miłości powiedział św. Paweł:

 

(1 Kor 13,1-13,13)

 

Gdybym mówił językami ludzi i aniołów, a miłości bym nie miał, stałbym się jak miedź brzęcząca albo cymbał brzmiący. Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym. I gdybym rozdał na jałmużnę całą majętność moją, a ciało wystawił na spalenie, lecz miłości bym nie miał, nic bym nie zyskał.

 

Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współ weseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma.

 

Miłość nigdy nie ustaje, nie jest jak proroctwa, które się skończą, albo jak dar języków, który zniknie, lub jak wiedza, której zabraknie. Po części bowiem tylko poznajemy, po części prorokujemy. Gdy zaś przyjdzie to, co jest doskonałe, zniknie to, co jest tylko częściowe. Gdy byłem dzieckiem, mówiłem jak dziecko, czułem jak dziecko, myślałem jak dziecko. Kiedy zaś stałem się mężem, wyzbyłem się tego, co dziecięce.

 

Teraz widzimy jakby w zwierciadle, niejasno; wtedy zaś zobaczymy twarzą w twarz. Teraz poznaję po części, wtedy zaś będę poznawał tak, jak i zostałem poznany. Tak więc trwają wiara, nadzieja, miłość, te trzy; z nich zaś największa jest miłość”.

 

Warto się zastanowić dlaczego, skoro mamy tak wspaniałą definicję i wykładnię miłości, szatanowi z taką łatwością udaje się manipulować i tym, od wieków rozpoznanym  pojęciem.

 

No cóż - jednym z powodów jest zapewne i to, że jest on ponoć doskonałym, wyćwiczonym w swoim rzemiośle ojcem kłamstwa. Z łatwością potrafi więc umieścić w „swoich” mediach, nieco tylko „zmodyfikowane” definicje tego  pojęcia,  by skutecznie zwodzić coraz to nowe pokolenia. Poza tym, skoro miłość jest Bogiem, to czemu szatan nie miałby Go zaciekle atakować. Nie wszystko jednak zależy od złego. Przyznajmy, że dzieje się tak również, dlatego, że w zamęcie tego świata zatracamy zdolność refleksji. Brakuje nam czasu i chęci, żeby zastanawiać się nad głęboką wymową cytowanego powyżej fragmentu z pierwszego listu św. Pawła do Koryntian. Jednak „Miłość cierpliwa jest” i ta jej cecha niech będzie dla nas źródłem nadziei. Ufajmy, że zdążymy jeszcze naprawić błędy i odnaleźć do niej - do Niego drogę.

 

Oczywiście, zawsze mamy prawo oczekiwać miłosierdzia naszego Ojca. Musimy jednak pamiętać, że miłosierdzie to w istocie współczucie, czy też współodczuwanie, tylko tyle i aż tyle. Współodczuwanie, to jednak nie to samo, co automatyczne darowanie wszelkich naszych świadomych występków, czy zaniedbań. Oczywiście można by dyskutować, czy aby mam tu rację? Można, ale, jak już wspomniałem w poprzednim tekście „zło dobrem zwyciężać” sofistyka jest ulubioną sztuczką szatana i zawsze będzie on dążył do zasiania takich czy innych wątpliwości. Tym czasem, źle interpretowane miłosierdzie, to kolejny, klasyczny przykład manipulacji ważnymi pojęciami.

 

Miłosierdzie przedstawia się dziś, niemal wyłącznie jako materialną dobroczynność. Zapewne nie bez powodu intensywnie nagłaśniane są liczne, świeckie, a czasem i kościelne dzieła charytatywne. Grając na uczuciach, promuje się mniej czy bardziej szczere, dobroczynne zachowania tzw. celebrytów. Oczywiście wielkie są potrzeby i wiele mamy teraz takich dzieł tak pojmowanego miłosierdzia. Dzieje się tak chyba dlatego, że łatwo jest eksponować podobno niezwykłą wrażliwość społeczną wspomnianych gwiazdorów, by konfrontować ich z „niemiłosiernym” zajętych głównie „swoim” Kościołem środowiskiem katolików. Przykłady można by mnożyć bez końca. Dobroczynność Kościoła, jeśli już, to przekuwa się na potrzeby komercji,  perfidnie manipulując  np. kult św. Mikołaja. Cóż, tak się niestety dzieje.

 

Tymczasem dobry Bóg - po prostu, kiedy przyjdzie ten czas współodczuwając, czyli wchodząc niejako w nasze położenie, usprawiedliwi nas z naszego postępowania - bądź nie. Wysłucha zapewne naszego Anioła, przejrzy zamysły oskarżyciela i rozważy, czy wchodząc na drogę grzechu, byliśmy, czy też nie byliśmy świadomi swoich czynów. Zbudowani licznymi mistycznymi objawieniami, chcemy wierzyć, że Dobry Ojciec będzie jednak miłosierny. Mamy prawo wierzyć, że Jego miłosierdzie okaże się większe niż nasze niedoskonałości (jak to pięknie zapisał w swoim testamencie Papież J.P. II). Mamy przecież prawo upadać, możemy jednak oczekiwać, że Bóg usprawiedliwi naszą słabość stanem naszej świadomości. Możemy, ale na pewno nigdy nie będzie to, jak wielu by chciało, czymś, co mam się bezwarunkowo należy - bo przecież Bóg jest miłością. Przyjrzyjmy się obrazowi Jezusa miłosiernego namalowanego na prośbę św. Faustyny. Widzimy tam, spływające z serca naszego Pana obfite zdroje łaski, jednak na samym dole tego wyobrażenia umieszczony jest napis „Jezu ufam Tobie”. Możemy mieć nadzieję, że łaska ta spłynie i na nas, ale czy ta deklaracja zaufania nie jest warunkiem? Zaufać, znaczy zawierzyć, a to jest droga - długa i niełatwa droga. Trzeba jednak na nią wejść i podążać nawet, gdy wyda nam się ona ciemną doliną.

 

Jezus Chrystus powiedział: „Przykazanie nowe daję wam, abyście się wzajemnie miłowali”. Jest to szczególny dar Kościoła - przykazanie niejako nadrzędne, streszczające i dopełniające wszystkie inne przykazania. Wielkie znaczenie w tym kontekście ma zatem zrozumienie pojęcia „miłość”. Szatan  ma tego świadomość i zapewne z tego powodu poświęcił tak wiele swojej uwagi, by utrudnić nam to zadanie.

 

Niezrażeni tym rozważajmy, np. 1.J 4,7-10, (Czytanie z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła): „Umiłowani, miłujmy się wzajemnie, ponieważ miłość jest z Boga, a każdy, kto miłuje, narodził się z Boga i zna Boga. Kto nie miłuje, nie zna Boga, bo Bóg jest miłością. W tym objawiła się miłość Boga ku nam, że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat, abyśmy życie mieli dzięki Niemu. W tym przejawia się miłość, że nie my umiłowaliśmy Boga, ale że On sam nas umiłował i posłał Syna swojego, jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy”. Jeszcze ten cytat: „Gdybym też miał dar prorokowania i znał wszystkie tajemnice, i posiadał wszelką wiedzę, i wszelką możliwą wiarę, tak iżbym góry przenosił, a miłości bym nie miał, byłbym niczym”.

 

Książe kłamstwa dobrze zna to Pawłowe upomnienie i tu również upatruje  swojej  szansy („gdybym posiadał wszelką wiedzę”). Często zachęca on nas, ucz się, ucz się wszystkiego. Zachłystuj się wiedzą, poznawaj rzeczy tajemne, bo ktoś je skrywa byś nie był taki mądry jak powinieneś. Wie on dobrze, że człowiek bywa pyszny i co gorsza próżny. Kim będziemy, choćbyśmy wykuli na pamięć cały Stary i Nowy Testament, przestudiowali uważnie Katechizm i encykliki wszystkich Papieży, a miłości nie poznamy? Możemy studiować wiele języków czy dyscyplin naukowych, jeśli jednak nie dowiemy się, co naprawdę znaczy miłość będziemy jak „cymbał brzmiący”. Tymczasem, jak twierdzę, wystarczy bodaj próbować zrozumieć to pojęcie, żeby mieć szansę żyć i kochać prawdziwie! Pamiętajmy u Boga ważne jest nasze szczere pragnienie poznania,„chęć szczera” (nie bez powodu niegdyś wyszydzono i to pojęcie).  Nawet jeśli nie uda nam się osiągnąć pełni celu, będziemy usprawiedliwieni. Ważne, byśmy próbowali!

 

Warto uświadomić sobie, że Bóg, który jest miłością, jest jako taki, bytem niepojętym. Nie sposób więc, tak do końca ogarnąć ludzkim rozumem, co znaczy miłość, nie sposób też doświadczyć tu na ziemi pełni miłości. Jednak powinniśmy do takiego poznania dążyć i tej miłości pragnąć.

 

Bywa, zwłaszcza wśród starszych stażem małżeństw, że kiedy umiera jedno z małżonków, w niedługim czasie drugie gaśnie i podąża śladem pierwszego. Ci, którzy znają takie przypadki wiedzą, że za swojej młodości, jak i w dojrzałym życiu małżonkowie ci nieraz ledwo się tolerowali. Jednak po długim współżyciu odnaleźli coś, bez czego nie chcieli już żyć samotnie. Czy było to tylko zauroczenie walorami płci odmiennej? Spróbujmy to „coś” zrozumieć, spróbujmy dowiedzieć się, co to znaczy „miłość warta życia”. Co było tak silnym, że aż nierozerwalnym spoiwem takich dwojga. Zwróćmy też uwagę, że pojawia się tu pojęcie „dłuższego czasu”.

 

Miłość, to też ofiarowanie siebie drugiej osobie. Pewną pomocą zrozumienia tych zjawisk, niech będzie znany nam, wynikający z sakramentu małżeństwa fakt, że w takim związku, jeśli jest sakramentalny, zawsze jest obecny Chrystus - Bóg, który jest miłością. Znane są jednak i takie przypadki, że związki nie sakramentalne bywają równie silne. Oznacza to pewnie tyle, że ludzie ci też zrozumieli, co znaczy bezwarunkowe ofiarowanie siebie. Myślę, mam nadzieję, że Ojciec wszelkiego stworzenia ma również dla takich dwojga wiele miłosierdzia.

 

A więc - prawda! Bóg jest miłością, ale zauważmy, że niekiedy trzeba całego życia, żeby dowiedzieć się, co to tak naprawdę oznacza. Jak silna może być tęsknota za miłością skoro można nie chcieć bez niej żyć.

 

 Miłość powinna zatem kojarzyć się nam z kształtowaną przez lata, dojrzałą postawą wobec Boga, ludzi i całego Dzieła Stworzenia. Jest ona też niezbędnym warunkiem wolności i posłuszeństwa, które jedynie w miłości mogą się realizować. Niestety, tego wszystkiego dowiadujemy się zwykle dopiero w późniejszych latach życia. Zmierzając konsekwentnie drogą poznania prawdy doświadczamy często mniej, czy bardziej bolesnych zdarzeń. Powinniśmy chyba bardziej szanować mądrość naszych dziadków. Jeśli ich nie mamy, jesteśmy pozbawieni jednego z najcenniejszych drogowskazów i częściej błądzimy.

 

Młodzi, zwykle są niecierpliwi i nie można się temu dziwić. Trzeba jednak, żebyście częściej sięgali również po to, co pozostawili nam świadkowie Chrystusa.

 

Zachęcam do rozważania i tej swoistej definicji miłości, którą spisał św. Jan:

 

1 J 4,7-10 Bóg jest miłością.

 (Z Pierwszego listu świętego Jana Apostoła.)

„Umiłowani, miłujmy się wzajemnie,

ponieważ miłość jest z Boga,

a każdy, kto miłuje,

narodził się z Boga i zna Boga.

Kto nie miłuje, nie zna Boga,

bo Bóg jest miłością.

W tym objawiła się miłość Boga ku nam,

że zesłał Syna swego Jednorodzonego na świat,

abyśmy życie mieli dzięki Niemu.

W tym przejawia się miłość,

że nie my umiłowaliśmy Boga,

ale, że On sam nas umiłował

i posłał Syna swojego

jako ofiarę przebłagalną za nasze grzechy”.

 

Dalej:

 J 4,11-18 Jeżeli miłujemy się wzajemnie, Bóg trwa w nas.

 „Umiłowani, jeśli Bóg tak nas umiłował,

to i my winniśmy się wzajemnie miłować.

Nikt nigdy Boga nie oglądał.

Jeżeli miłujemy się wzajemnie,

Bóg trwa w nas

i miłość ku Niemu jest w nas doskonała.

Poznajemy, że my trwamy w Nim,

a On w nas,

bo udzielił nam ze swego Ducha.

My także widzieliśmy i świadczymy,

że Ojciec zesłał Syna jako Zbawiciela świata.

Jeśli kto wyznaje,

że Jezus jest Synem Bożym,

to Bóg trwa w nim, a on w Bogu.

Myśmy poznali i uwierzyli miłości,

jaką Bóg ma ku nam.

Bóg jest miłością:

kto trwa w miłości, trwa w Bogu,

a Bóg trwa w nim.

Przez to miłość osiąga w nas kres doskonałości,

ponieważ tak, jak On jest w niebie,

i my jesteśmy na tym świecie.

W miłości nie ma lęku,

lecz doskonała miłość usuwa lęk,

ponieważ lęk kojarzy się z karą.

Ten zaś, kto się lęka,

nie wydoskonalił się w miłości”.

 

Prawda, że piękne - „doskonała miłość usuwa lęk”! Dalej - „ten zaś, kto się lęka nie wydoskonalił się w miłości”! Cóż dodać.

 

Powtórzę jeszcze z poprzedniego rozważania (zło - dobrem) tę refleksję: Tylko pod krzyżem, właśnie tak, jak uczynił to Święty Jan, konsekwentnie stojąc mocno na gruncie prawdy możemy mieć nadzieje, że poznamy co to miłość, że poznamy Boga! On jest jedyną miłością!

 

Na zakończenie dodam, że nie znajduję sposobu by to rozważanie jakkolwiek podsumować. Nie sposób chyba podzielić się jakąkolwiek ostateczną refleksją zamykającą i porządkującą raz na zawsze poruszone tu zagadnienia. Ja przynajmniej tego nie potrafię. Można przecież jeszcze wiele mówić o miłości, np. tej najwyższej wartości, „gdy kto życie swoje oddaje za przyjaciół”. Miłość, to też pragnienie i dzielenie się dobrem. Wspomnieć raz jeszcze wypada, że bez miłości nigdy nie będzie posłuszeństwa w Kościele, w małżeństwie, czy społeczeństwie - posłuszeństwo  nie może być bowiem oparte na lęku. Jedyny lęk o którym trzeba pamiętać, jak mówił ksiądz Jerzy to: „lęk przed zdradą Chrystusa, za garść jałowych srebrników”. Bez miłości, tego nadrzędnego przykazania streszczającego prawo i proroków, nigdy nie będziemy w stanie poprawnie przyswoić sobie Starego Testamentu. Zawsze będzie kusiło używanie go, jak egzegetycznej dźwigni do podważania nauk Chrystusa.

 

Naprawdę, można otworzyć jeszcze wiele mniej, czy bardziej znamienitych opisanych wielokrotnie wątków, jak choćby sprawiedliwość w kontekście miłości. Zawsze jednak na koniec, niezależnie od tych wszystkich rozważań, staniemy przed koniecznością udzielenia sobie odpowiedzi, czy naprawdę już wiem, czym, a raczej kim jest miłość? Czy potrafię, prawdziwie kochając całe dzieło Boże, wypełnić zawarte w tym jednym przykazaniu prawo, tak, bym mógł mieć udział w Królestwie Bożym? Pozostaje chyba tylko mieć nadzieję, że nadejdzie kiedyś taki czas, że po prostu zatęsknimy za miłością tak bardzo, że nie będziemy już chcieć bez niej żyć. Więcej, że obejmując pełnią miłości swoich najbliższych, zapragniemy jeszcze bardziej by i oni, zachowując wolność wyboru, wybrali jak my - mieszkanie w domu Ojca.

 

Czy, kiedy ten czas nadejdzie będzie to jeszcze tylko uczucie - afekt, czy już rozumna postawa? Chyba  nigdy nie będziemy tego pewni, w końcu jesteśmy tu na ziemi tylko na krótki czas. Pielgrzymujemy również po to, jeśli nie głównie po to, by nauczyć się miłości. Tam, bowiem dokąd zmierzamy, jest już tylko miłość - warto więc próbować poznać  ją już teraz.

 

Z Panem Bogiem Drodzy

 

Następnym razem, jak chciał ksiądz Jerzy - o męstwie.

 

1.  W tym miejscu z powodu wielu kierowanych do mnie uwag muszę dodać, że oczywiście pamiętam o „posoborowej nauce” i nie mam zamiaru jej negować. Jak wielokrotnie pisałem, odnoszę się w swoich tekstach do klimatu czasów moich rozmów z księdzem Jerzym. Prawda o „Bogu, który jest miłością” nie była wtedy jeszcze tak hałaśliwie nagłaśniana i przekłamywana, przez lewackie i nie tylko lewackie media. To dlatego widzę potrzebę  zajmowania się tymi z pozoru banalnymi, jednak niezwykle ważnymi zagadnieniami. Należę do pokolenia katolików, którzy niezmiennie uważają, że Jezus nie jest moim„kumplem” i nie wstydzę się głośno mówić o tym, że boję się Boga.

 

 

Ps.

Zgodnie z przyjętą przeze mnie, poleconą mi przez księdza Jerzego zasadą i tym razem zachęcam do samodzielnego zgłębienia poruszonych tu problemów. Raz jeszcze powtórzę - moje teksty nie mają charakteru teologicznych wykładni i w żadnym razie nie mogą być tak traktowane. Są one jedynie, zachowanym w mojej pamięci, echem rozmów ze Sługą Bożym.

 

Będzie obciążeniem mojego sumienia, jeśli bym kogoś świadomie próbował wprowadzić w błąd, co do przesłania księdza Jerzego.

 

 

Dołączam jeszcze dwa z licznych cytatów z Pisma Świętego. Przypominam, że, jak to zastrzegł nasz Nauczyciel - „ani na jotę” nie ulegnie zmianie ta nauka.

 

Ba 4, 5-12. 27-29 Bóg, który zesłał zło, przywiedzie radość. Czytanie z Księgi proroka Barucha.

Bądź dobrej myśli, narodzie mój, pamiątko Izraela. Zostaliście zaprzedani poganom, ale nie na zatracenie; dlatego zostaliście wydani nieprzyjaciołom, iż pobudziliście Boga do gniewu. Rozgniewaliście bowiem Stworzyciela swego przez ofiary składane złym duchom, a nie Bogu. Zapomnieliście o waszym żywicielu, Bogu wiekuistym, zasmuciliście też Jerozolimę, która was wychowała. Widziała bowiem przychodzący na was gniew Boży i rzekła„Słuchajcie, sąsiedzi Syjonu, Bóg zasmucił mnie bardzo, widzę bowiem niewolę moich synów i córek, jaką im zesłał Przedwieczny. Wyżywiłam ich z radością, a odesłałam z płaczem i smutkiem. Niech nikt się nie śmieje, żem wdowa i opuszczona przez wielu. Zostałam opuszczona z powodu grzechów dzieci moich, ponieważ wyłamały się spod prawa Bożego. Ufajcie, dzieci, wołajcie do Boga, a Ten, który na was to dopuścił, będzie pamiętał o was. Jak bowiem błądząc myśleliście o odstąpieniu od Boga, tak teraz, nawróciwszy się, szukajcie Go dziesięciokrotnie. Albowiem Ten, co zesłał na was to zło, przywiedzie radość wieczną wraz z wybawieniem waszym”.

 

Ml 3, 13-20a Bóg wymierzy sprawiedliwość. Czytanie z Księgi proroka Malachiasza:

 

„Bardzo przykre stały się wasze mowy przeciwko Mnie” mówi Pan. Wy zaś pytacie: „Cóż takiego mówiliśmy między sobą przeciw Tobie?” Mówiliście: „Daremny to trud służyć Bogu. Bo jakiż pożytek mieliśmy z tego, żeśmy wykonywali polecenia Jego i chodzili smutni w pokucie przed Panem Zastępów? A teraz raczej zuchwałych nazywamy szczęśliwymi, bo wzbogacili się bardzo ludzie bezbożni, którzy wystawiali na próbę Boga, a zostali ocaleni”.

Wtedy mówili między sobą ludzie bojący się Boga, a Pan uważał i to posłyszał. Zapisano to w Księdze Wspomnień przed Nim dla dobra bojących się Pana i czczących Jego imię. „Oni będą moją własnością, mówi Pan Zastępów, w dniu, w którym będę działał, a będę dla nich łaskawy, jak jest litościwy ojciec dla syna, który jest mu posłuszny. Wtedy zobaczycie różnicę między sprawiedliwym a krzywdzicielem, między tym, który służy Bogu, a tym, który Mu nie służy. Bo oto nadchodzi dzień palący jak piec, a wszyscy pyszni i wszyscy wyrządzający krzywdę będą słomą, więc spali ich ten nadchodzący dzień, mówi Pan Zastępów, tak, że nie pozostawi po nich ani korzenia, ani gałązki. A dla was, czczących moje imię, wzejdzie słońce sprawiedliwości i uzdrowienie w jego promieniach”.

 

A może i to:

Iz 53,10-11 Cena zbawienia.

„Spodobało się Panu zmiażdżyć swojego Sługę cierpieniem. Jeśli wyda swe życie na ofiarę za grzechy, ujrzy potomstwo, dni swe przedłuży, a wola Pana spełni się przez Niego. Po udrękach swej duszy ujrzy światło i nim się nasyci. Zacny mój Sługa usprawiedliwi wielu, ich nieprawości on sam dźwigać będzie”.

 

 Czyż nie o księdzu Jerzym?  On naprawdę przeszedł śladami Chrystusa!

 

Piszcie do mnie:  Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.