Warszawa, wiosna 2008 r.

Zło - Dobrem.

“Nie daj się zwyciężać złu, ale zło dobrem zwyciężaj”.

 

Zgodnie z obietnicą przesyłam pierwszy z tekstów, który ma pomóc w rozeznaniu kilku pojęć o zasadniczym znaczeniu. Na początek proponuję Wam - drodzy młodzi rozmówcy z Radia Maryja, moją definicję wezwania św. Pawła - „…zło dobrem zwyciężaj”.

Przypominam, że tak jak wszystkie inne moje teksty, ten również nie jest jakąś detalicznie uporządkowaną, sprawdzoną od strony teologicznej wykładnią zagadnienia. Przedstawiam tu jedynie, z założenia, niezbyt spójny zbiór swoich gromadzonych przez lata przemyśleń, inspirowanych wspomnieniem wielokrotnych rozmów z księdzem Jerzym.

Czasem, kiedy przypadał mój nocny dyżur w ochronie spokojnego snu księdza, zostawaliśmy wieczorem sami i wówczas w sprzyjającej atmosferze, mogłem prowadzić ważne dla mnie rozmowy. Ksiądz zanim udał się na spoczynek, miał zwyczaj pytać o sprawy osobiste. Często prosiłem Go wtedy o wyjaśnienie różnych, niezrozumiałych dla mnie, nie tylko teologicznych kwestii.

Mam świadomość, że moja teologiczna wiedza, nadal jest bardzo skromna. Wiem, że mogę błądzić w szczegółach, jestem jednak przekonany, że rozważając poruszone tu sprawy warto uwzględnić moje doświadczenie płynące z obcowania ze Sługą Bożym - księdzem Jerzym. Pisząc ten tekst, z założenia nie zasięgałem porad teologów. Dodam jeszcze, że niestety nie dysponuję umiejętnością sprawnego posługiwania się piórem, ale skoro wykwalifikowani fachowcy nie zajmują się analizą i popularyzacją nauczania ks. Jerzego - to cóż… Uznałem, że wartością będzie samodzielne zaprezentowanie tego, co jest echem wspomnianych rozmów. Tego, co zdołałem zapamiętać i następnie mniej, czy bardziej udolnie rozwinąć.

Zapewniam, że to o czym piszę, nie jest efektem oczytania we współcześnie dostępnych publikacjach. Można chyba traktować ten zapis, jako formę świadectwa i w jakimś sensie, namiastkę przekazu od męczennika.

Mam jeszcze nadzieję, że po tej lekturze będziecie mieli wiele własnych przemyśleń. Może pod wpływem moich refleksji, sami lepiej zdefiniujecie, a następnie przekażecie innym te niezwykle istotne pojęcia, tak często niestety zawłaszczane przez zło.

Zacznijmy więc od:

 „NIE DAJ SIĘ ZWYCIĘŻYĆ ZŁU,

ALE ZŁO DOBREM ZWYCIĘŻAJ”

By zwyciężać zło dobrem musimy być świadomi, że zło istnieje tylko w relacji do dobra. Nie jest więc ono bytem samodzielnym. Zło, choć jest zdefiniowane jako grzech, nie ma jakiegoś jednoznacznego, powszechnie rozpoznawalnego oblicza. Przebywa w ciemności i tam działa - pozornie niedostrzegalne. Pozornie, albowiem w świetle Ewangelii, możemy je zobaczyć w całym jego przerażającym wymiarze.

Oczywiście zło robi wszystko, by ukryć przed nami swoje istnienie. Bowiem tylko wtedy, gdy nie jesteśmy go świadomi, ma szansę pustoszyć nasze wnętrze. Często przyobleka ono pozory dobra, mami nas i wodzi na pokuszenie. Niekiedy możemy dostrzec znamiona zła w niezwykłych, dotykających nas niepokojących zdarzeniach. Czasem widać jego działanie w chorobowo zniekształconych rysach twarzy, w zdeformowanych sylwetkach napotykanych, zniewolonych żądzami i nałogami ludzi. Jednak, by pozostać niedostrzegalne, zło posłuży się każdym sposobem kamuflowania swojego - jakkolwiek rozumianego obrazu. Odwraca, wręcz kradnie znaczenie powszechnie uznanych, ugruntowanych pojęć, w tym również tego sławnego Pawłowego zawołania. Zły jest przecież księciem kłamstwa!

Z definicji wiemy, że prawda jest wiernym odzwierciedleniem rzeczywistości - takiej, jaką ona jest. Tymczasem, choćby w tzw. mediach głównego nurtu (którymi zło posługuje się w sposób mistrzowski) obowiązuje zasada, że prawdą jest to co zaistnieje w ludzkiej świadomości, wskutek uporczywego nagłaśniania jakiegoś zagadnienia.

Zło chętnie i od zawsze lansuje legendę walki dobra i zła. Przy pomocy swoich sług kłamstwa przekonuje nas, że i dziś, jak niegdyś w czasach herezji manichejskiej,1 ciągle zmagają się ze sobą dwa przeciwstawne, jakoby równoprawne byty. Trwa też podobno nieustanna walka światła z ciemnością.

To zapewne dlatego tyle słyszymy ostatnio we współczesnych, propagujących pogaństwo środkach przekazu, opowieści o dobru i złu, a tak niewiele w tym kontekście o istocie sprawy, czyli o Bogu i szatanie i o wspomnianej relacji zła, w odniesieniu do dobra. Tymczasem jedyną walką, z jaką mamy tu do czynienia, jest nasze wewnętrzne zmaganie się z problemem zawierzenia. Nie potrafimy bowiem dokonać jednoznacznego wyboru, czy pójść śmiało w kierunku jedynego światła, czy pozostać gdzieś w rzekomo bezpiecznej strefie półmroku. To właśnie na utrudnianiu podejmowania właściwych decyzji, z grubsza rzecz biorąc, polega istota działania zła.

By wytrwać na drodze do domu Ojca, musimy prosić o dar rozeznania. Kiedy otrzymamy tę łaskę powinniśmy podejmować wysiłek rozróżnienia Dobrego i złego. Musimy nauczyć się takiej klasyfikacji tych pojęć, w istocie tych duchów, by nigdy nie mogło dojść do ich pomylenia. Kiedy już osiągniemy taką zdolność, winniśmy podzielić się tą wiedzą z bliźnimi - najlepiej świadectwem własnej życiowej postawy.

Rozeznając, trzeba odróżniać zwykłe potocznie używane pojęcia, jak dobroczynność czy zło kojarzące się z trudami egzystencji, od tego dobra i zła o którym mówił św. Paweł. Nie wolno nam też bezrefleksyjnie akceptować, nader często dokonywanej zmiany znaczenia i wymowy gestu nadstawiania drugiego policzka. Ten, choć z gruntu chrześcijański, nie jest najlepszym sposobem zwalczania zła. Należy go raczej traktować, jako demonstrację pokory, czy miłosierdzia - bijący nie wie bowiem co czyni. Kiedy podejmujemy wysiłek by wyzwolić się z sideł zła, musimy pamiętać, że nie wolno nam tego robić w oparciu o własne siły. Szatan jest potężnym duchem i człowiek samodzielnie nie jest w stanie stawić mu czoła.

Gwarancją zwycięstwa pozostaje zwrócenie się o wsparcie do Tego, który jest mocniejszy od zła, do Tego który zło pokonał na krzyżu. To właśnie tam i wtedy w perspektywie zmartwychwstania, dokonało i dokonuje się zwycięstwo nad złem. Od czasu ukrzyżowania Dawcy dobra, imperium zła może się już tylko kurczyć - aż do całkowitego unicestwienia. Nie oznacza to, że zło przestaje już skutecznie działać. Wprost przeciwnie, mając świadomość ograniczonego czasu, nasila ono swoją niszczycielską moc i „jak lew ryczący krąży patrząc, kogo by jeszcze pożreć”. Jednak przestrzeń wokół krzyża jest i pozostanie przestrzenią wolności.

Pod krzyżem na Golgocie stał tylko jeden z uczniów Jezusa - Jan i to on właśnie, jako jedyny spośród nich, zmarł w sposób naturalny w późnej starości. Jest to wyraźne wskazanie, że trzeba przylgnąć do krzyża. Wiedzieli nasi przodkowie, że bezpieczni będziemy tylko pod krzyżem - tylko pod tym znakiem…

Zwycięstwo dobra nad złem dokonuje się zatem w obecności krzyża, poprzez modlitwę i dzięki płynącej z niej łasce poznania wyzwalającej prawdy.           Przypomnijmy sobie zwycięskie zmaganie się Jezusa ze złem, gdy pościł On na pustyni. Możemy być pewni, że jeśli przylgniemy do Boga sercem i modlitwą, to i nas wyprowadzi On z zagrożenia i zło odprawi. Przez całe nasze życie powinniśmy zatem prosić Ducha Świętego o wsparcie, o łaskę poznania wyzwalającej Ewangelii i komunię z Jej Głosicielem.

 

Zło dobrem zwyciężać znaczy jeszcze, zawierzyć bez reszty Chrystusowi!

Zawierzyć zaś, to wczuć się w położenie ojca (Abrahama), który uniósł już uzbrojoną w nóż rękę, nad głową swojego jedynego syna, bo taką wydawała się mu być wola Boga.

 

Zawierzyć, to powiedzieć Bogu - TAK! Podobnie, jak to uczyniła młoda dziewczyna - Maryja, pomimo, że była już obiecana oblubieńcowi. Wiemy przecież, że w tamtych czasach i w tamtej kulturze groziło jej za to ukamienowanie.

 

Należy jeszcze pamiętać o nakazie miłości nieprzyjaciół. Sidła nienawiści, są bowiem jednym z najgroźniejszych narzędzi złego. To dlatego Jezus upomniał nas, że bratu trzeba przebaczyć nawet siedemdziesiąt siedem razy. Nigdy, przenigdy nie wolno nam uczestniczyć w walce przeciwko drugiemu człowiekowi! (czym innym sprawa, a czym innym człowiek ). Musimy też pamiętać, że za wymierzonymi w nas, mniej czy bardziej świadomie, złymi uczynkami innych ludzi - zawsze stoi zły. Zwalczajmy więc zło dobrem i „módlmy się, byśmy do końca pozostawali wolni od lęku oraz żądzy przemocy i odwetu”.2

 

Pamiętajmy też powtarzając po św. Maksymilianie i księdzu Jerzym:

"Tylko poznanie Prawdy i kierowanie się jej wyzwalającą nauką, uczyni nas prawdziwie wolnymi, nawet w warunkach zewnętrznego zniewolenia."

Jednak - wolność, która wynika z prawa Bożego, zakreśla też obszar odpowiedzialności. Dotyczy to zwłaszcza wspomnianego, wynikającego z otrzymanej łaski, obowiązku nieustannego poznawania prawdy i konieczności dzielenia się zdobytą wiedzą z tymi, którzy nie potrafią podejmować wysiłku rozeznania.

Ksiądz Jerzy przypominał, że wolność jest dana człowiekowi jako wymiar jego wielkości. Warto w tym kontekście zauważyć, że jedyna wolność warta najwyższej ofiary, to wolność wynikająca z poznania prawdy. Każde inne pojęcie wolności, jak np. wolność ojczyzny, ma inny, zwykle społeczny wymiar.   Jeśli społeczność w swoim działaniu nie odwołuje się do ewangelicznej prawdy, to nie wolno w imię takich czy innych idei, szafować boskim darem życia. Umiłowanie wolności ojczyzny, rodzi właśnie obowiązek poznania prawdy i takie budowanie na jej fundamentach, aby dzieło mogło być trwałe - dla dobra pokoleń. Każda inna prawda tzw. obiektywna, czy naukowa etc, jeśli nie odwołuje się do Boga, nigdy nie uczyni nas prawdziwie wolnymi.

Żaden związek, czy to osobisty, czy społeczny, jeśli nie jest oparty na Ewangelii nie jest wart ofiary z życia, a tym bardziej z życia wiecznego!

Jedyną niewolą, jakiej powinniśmy pragnąć ze wszystkich sił i z całego serca, jest bezwarunkowe oddanie się do dyspozycji Ojcu wszelkiego stworzenia.

Pamiętajmy jeszcze, że nadmierna troska o własny, źle pojmowany dobrostan, przesadna dbałość o pozytywny, akceptowalny społecznie wizerunek - nieuchronnie uwikła nas w niewolę.

Jeśli zatem zło istnieje tylko w relacji do dobra, to by je zwyciężyć po prostu pozostańmy przy dobru. Służmy mu i pamiętajmy o przestrodze Nauczyciela, by „na drogi pogan nie zachodzić”. Czyhają tam na nas liczne pułapki, takie jak hedonizm, konsumeryzm, czy schlebianie własnemu rozumowi. Zagrożeniem jest też przeświadczenie, że można polegać wyłącznie na swoim, często przecież źle uformowanym sumieniu.

I jeszcze to jedno, czyniąc dobro powinniśmy mieć świadomość, że nie spłacamy w ten sposób jakiejś należności. Nigdy nie oczekujmy z powodu czynienia dobra nagrody, zwłaszcza tu na ziemi. Nie możemy bowiem sami dokonać żadnego wykupienia. Wykupił nas z niewoli grzechu Jezus Chrystus swoją krwią i tylko On, a nie nasze dobre uczynki może dać nam mieszkanie w domu Ojca. Oczywiście czyniąc dobro pomniejszamy obszary działania złego i w ten sposób też przyczyniamy się do zwycięstwa nad nim. Nie jest to jednak automatyczne zadośćuczynienie - załatwienie sprawy.

 

Na zakończenie, dla tych, którzy lubią konkrety przywołam jeszcze cytat z księgi proroka Izajasza: (Iz 1,10.)

„Słuchajcie słowa Pana, wodzowie sodomscy, dajcie posłuch prawu naszego Boga, ludu Gomory. Obmyjcie się, bądźcie czyści. Usuńcie zło uczynków waszych sprzed moich oczu. Przestańcie czynić zło. Zaprawiajcie się w dobrem. Troszczcie się o sprawiedliwość, wspomagajcie uciśnionego, oddajcie słuszność sierocie, stawajcie w obronie wdowy.”

Jest to dość wyraźna wskazówka, jakimi sposobami możemy zwalczać zło, kiedy już poznamy i pokochamy prawdę.

Tak właśnie czynił ksiądz Jerzy. Upominał się o sprawiedliwość, wspomagał uciśnionego i stawał w obronie „wdów”, czyli słabszych.

Troszczmy się jeszcze o pielęgnowanie cnoty wewnętrznej radości. Mamy prawo, a nawet obowiązek demonstrować radość, albowiem wynika ona z faktu naszego dziecięctwa Bożego. Ksiądz Jerzy przypominał, przywołując słowa prymasa Wyszyńskiego „Tylko Szatan smutny jest od urodzenia”.

 

Zachowując wewnętrzną radość, będziemy bardziej usposobieni do poznania miłości

O miłości zaś, napiszę następnym razem.

 

Zaprawieni w boju, jak najczęściej odmawiajmy ten egzorcyzm.

Modlitwa do św. Michała Archanioła

    Święty Michale Archaniele, wspomagaj nas w walce, a przeciw niegodziwości i zasadzkom złego ducha bądź naszą obroną. Oby go Bóg pogromić raczył, pokornie o to prosimy, a ty Wodzu Zastępów Niebieskich, szatana i inne duchy złe, które na zgubę dusz ludzkich po tym świecie krążą, mocą Bożą strąć do piekła. AMEN

 

 

1 Manicheizm : Odłam gnostycyzmu, herezja stworzona w III w. przez Maniego. Zakładał odwieczną walkę dobra ze złem, ponieważ według manichejczyków rzeczywistość podzielona jest na królestwo Boga i królestwo szatana. Dualizm kosmologiczny odpowiadał dualizmowi człowieka, który miał posiadać dwie dusze. Pierwsza była związana z Bogiem, druga przez związek z materią wiązała się również ze złem. Z tego powodu manicheizm wymagał od swoich wyznawców ascetyzmu i życia zgodnego z etyką. W ramach tej herezji wystrzegano się grzechu, ponieważ rozgrzeszenie można było uzyskać tylko w obliczu śmierci. Prawo moralne tej doktryny ograniczało się do symboli trzech pieczęci. Członkowie tej sekty musieli pamiętać o pieczęci na swoich rękach ustach i łonie. Pieczęć na rękach miała powstrzymywać od zadawania ran, zabijania i uczestniczenia w wojnie. Pieczęć na ustach wymuszała mówienie prawdy, nie pozwalała na spożywanie mięsa i pokarmów nieczystych. Pieczęć na łonie miała ograniczać działanie czynników cielesnych. Manichejczycy uważali, że podporządkowanie się prawom trzech pieczęci sprawi, że ludzie staną się czyści a Bóg zatryumfuje. Następstwem tej sytuacji będzie koniec świata.

Manicheizm potępiono ostatecznie na soborze we Florencji w 1438 r.

(Cyt. za Tygodnikiem katolickim Niedziela.)

 

Niestety, Manicheizm, właśnie wskutek działania złego w różnych, zawoalowanych postaciach i modyfikacjach funkcjonuje do dziś, również w Kościele.

2 Są to ostatnie, publicznie wypowiedziane słowa księdza Jerzego.

 

Z Bogiem.

Adam Nowosad

Piszcie,  e - mail     Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.

 

Warszawa, jesień 2008 roku

(w reakcji na krytykę)

 

Po zaprezentowaniu mojego tekstu „...zło dobrem...”, spotkałem się z pytaniami i wątpliwościami dotyczącymi poruszonych tam zagadnień. Dochodzę do wniosku, że niektóre pojęcia chyba rzeczywiście wymagają rozwinięcia i doprecyzowania. Miałem już takie dyskusje na temat tego i innych moich opracowań, poświęconych osobie oraz przesłaniu Sługi Bożego księdza Jerzego. Zapewniam, że łatwiej byłoby mi dyskutować niż pisać, jednak.. cóż począć? Żeby uniknąć powtarzania się i mnożenia podobnych argumentów, przedstawię tu w nieco tylko zmienionej formie, fragmenty mojej odpowiedzi adresowanej do osoby szczególnie interesującej się problematyką zwalczania zła. 

„Przyznaję - użycie odnośnie zła, określenia „nie jest ono bytem samodzielnym" może budzić wątpliwości. Wielu twierdzi, że lepszym było by tu użycie słowa - „samoistnym". Owszem, jednak w całym stworzeniu (Opus Dei) nie ma żadnego w pełni samoistnego bytu, poza Stwórcą - „Nieruchomym Poruszycielem” w Trójcy jedynym Bogiem, który jest Miłością i Jego żywym Słowem (na początku było Słowo ...). Nie należy więc chyba bezkrytycznie zestawiać tych pojęć.

W głównym opracowaniu przypomniałem, że „zło istnieje tylko w relacji do dobra", gdybym zatem użył w następnym wierszu jakiegokolwiek rozwinięcia, to byłoby to trochę takie masło maślane. No, bo jakie dookreślenie będzie tu najtrafniejsze? Jedynie Bóg, od którego wszelkie dobro pochodzi ma pełnię władzy. Przypomnę - zło, samo z siebie nie może zaistnieć tam, gdzie by chciało, a oczywiście chciałoby wszędzie. Jest ono trochę, jak pies na uwięzi, musimy zatem uważać żeby nie wejść w zasięg długości jego łańcucha.

Szatan był doskonałym stworzeniem Boga, Jego Cherubem, niejako ukoronowaniem dzieła. Zapewne wskutek pychy zbuntował się, prowokując do buntu wiele innych aniołów. W następstwie tego postępku, jak wiemy z Apokalipsy św. Jana, został zmieciony z niebios i wraz z trzecią częścią „gwiazd” (aniołów zła) Strącony na ziemię, którą od tego czasu samozwańczo usiłuje objąć w posiadanie. Można chyba mieć nieco wątpliwości, czy rola szatana tu na ziemi jest taka całkiem samozwańcza? Dokonania szatana będą przecież naszym problemem na Sądzie szczegółowym.

Warto poprosić teologa o wyjaśnienie tej kwestii. Warto też w tym miejscu przypomnieć, że jednym z głównych powodów buntu szatana, była pycha i zazdrość. Szatan nie mógł się bowiem pogodzić ze znanym mu zamysłem Boga o stworzeniu istoty doskonalszej od niego, czyli Najświętszej Maryi Panny. Dopiero w tym kontekście zrozumiałym wydaje się być fakt zapiekłej nienawiści szatana, do wszystkiego co Maryjne.

 

Mam taką „swoją”, zapewne wielu ludziom dobrze znaną teorię. Uważam, że szatan był tu na ziemi o wiele mocniejszy do momentu, kiedy to z jego podkuszenia ukrzyżowano Syna Bożego. Wiemy, że taki był plan Boga, ale przecież ludzie jako wolne istoty, mogli wybrać Jezusa zamiast Barabasza.

Szatan popełnił wtedy chyba największy tu na ziemi błąd - od tego czasu jego królestwo może się już tylko kurczyć. Zrozumiał zapewne i dobrze już wie, że są to dla niego czasy ostateczne. Wie, że jego władza i on sam zostaną ostatecznie unicestwieni, kiedy Pan powróci. Na marginesie - warto pamiętać, że sąd nad Jezusem trwa nieprzerwanie po dzień dzisiejszy. Dokonuje się on w naszych sercach, ilekroć świadomie wybieramy grzech, czyli Barabasza zamiast dobra - Jezusa.

W kontekście powyższych roztrząsań, przypomnę w tym miejscu, że jedną z ulubionych sztuczek szatana jest sofistyka, czyli uporczywe dyskusje na temat źle użytego słowa. Często w dobrej wierze próbujemy rozprawiać o jakimś przymiotniku, a faktycznie prowadzi to do podważania istoty sprawy. Mimowolnie zaczynamy dowodzić, że szatana nie ma, bo źle zostało użyte takie, czy inne - najczęściej wieloznaczne słowo.

I jeszcze - zdarza mi się spierać czasem na temat osobowości szatana. Wiem, że z teologicznego punktu widzenia raczej nie można obronić twierdzenia, że szatan nie jest bytem osobowym. Lubię jednak podkreślać, że to właśnie z powodu buntu przeciw swojemu Stwórcy, przestał być on osobą w  tym pełnym godności tego słowa znaczeniu. Inaczej mówiąc, sam  pozbawił się prawa do tego zaszczytnego miana.

Dodam, gdyby szatan był jednak bytem samoistnym, albo w pełni samodzielnym, to zapewne urządziłby sobie tu na ziemi np. w Warszawie na Marszałkowskiej 44/66 (nie wiem, co się tam mieści) oficjalne biuro pod szyldem „SZATAN SPÓŁKA AKCYJNA” i dalej małymi literkami „z bardzo ograniczoną odpowiedzialnością”. Tak się jednak nie dzieje - choć pewnie było by to dobre. Wszyscy wiedzielibyśmy wtedy, gdzie nie wolno katolikowi zaglądać, no chyba, że ktoś świadomie by tam wpadał, np. na pogawędkę o sofistyce, sofizmatach, bądź paralogizmach (darujcie ten slang).

Nie znaczy to oczywiście, że szatan nie ma na ziemi swoich przybytków, tj. miejsc w których gromadzi swoich wyznawców. Ależ nie - takich „świątyń” jest bardzo dużo. Będą nimi wszelkie miejsca kultywowania grzechu, domy upadku zwane domami rozpusty, jaskinie hazardu itp. Nie spotkamy tam jednak szatana w jakiejś fizycznej postaci, jest on przecież niewidzialnym duchem.

Jego obecność można jednak dostrzec w tych miejscach. Będą to choćby jego wyobrażenia zdobiące takie wnętrza i jakże często, jak o tym wcześniej wspominałem, zniekształcone sylwetki i zniszczone twarze ludzi owładniętych uzależnieniami. Bywa, że oblicza tych nieszczęśników są tak bardzo zniszczone przez grzech, że aż budzi to grozę. Jednak nigdy nie jest to własna, osobowa postać szatana. Powtórzę raz jeszcze, zło które zawsze egzystuje w ciemności, jest i pozostanie tam bezpostaciowe, by zwodzić. Omijajmy więc ciemne doliny.

 

Z Panem Bogiem.

 

Ps.

Zastrzegłem już i przypominam ponownie, powyższe osobiste przemyślenia nie są, w żadnej mierze, teologiczną wykładnią zagadnienia. Każdy z was, niejako sprowokowany, powinien, zasięgając opinii uznanych teologów lub kierowników duchowych sam uporządkować sobie te pojęcia - zgodnie z obowiązującym kanonem.

Jeśli zatem w moich wywodach jest coś niezgodnego z obowiązującą teologią, należy to bezwzględnie pominąć w swoich rozważaniach. Jak każdy człowiek mam prawo do błądzenia.

Ważnym wydaje się, żeby po lekturze tego tekstu, pozostało w czytającym przeświadczenie, że „zło dobrem zwyciężać” to znaczy: bezwzględnie trwać przy Bogu i Jego Kościele!

 

Pozdrawiam i zapewniam o nieustannej modlitwie, za każdego czytającego to opracowanie. Niech Ksiądz Jerzy wyprasza potrzebne łaski.

 

Adam Nowosad

Piszcie do mnie: Ten adres pocztowy jest chroniony przed spamowaniem. Aby go zobaczyć, konieczne jest włączenie w przeglądarce obsługi JavaScript.