Adam Nowosad, 

Warszawa, dn. 20 wrzesień 2014r.

Odpowiedź na pytanie kim w moim życiu jest błogosławiony ksiądz Jerzy jest zaproszeniem do napisania niekończącej się opowieści. Nie sposób w kilku zdaniach opisać jak wiele zmian zaszło w moim życiu od momentu, kiedy któregoś majowego dnia 1982 roku na zaproszenie kolegi, na chwilę, jak mi się wydawało, podjechałem do kościoła pw. św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu. Ponieważ trzeba jednak odpowiedzieć krótko, to wspomnę tylko, że w tamtym majowym dniu wydarzyło się coś, czego przez wiele następnych lat nie potrafiłem zrozumieć. Wystarczyło jedno spojrzenie tego, na pierwszy rzut oka dość zwyczajnego księdza, żeby zwaliły się w gruz wszystkie dotychczasowe wyobrażenia, o tym jak powinno wyglądać moje życie. Byłem początkującym przedsiębiorcą, zdeterminowanym żeby odnieść biznesowy sukces i ani w głowie była mi polityka, czy też problemy Kościoła w Polsce. Okazało się jednak wtedy, że w jednym momencie, bez chwili wahania stawiłem się do dyspozycji księdza, który był wówczas bardzo zaangażowany w organizację Mszy św. za Ojczyznę. I tak już było rok po roku. Uczestnicząc w wielu Jego działaniach  upewniałem się, że droga którą wcześniej zamierzałem podążać, była drogą prowadzącą na manowce. Punktem zwrotnym w moim życiu była chyba spowiedź generalna, którą odbyłem przed tym kapłanem, jak pamiętam, na pół roku przed Jego męczeńską śmiercią. Nigdy nie zapomnę tej chwili, kiedy po udzieleniu rozgrzeszenia przytulił mnie On mocno do swojej piersi i długo się modlił. Dziś wiem, że była to Jego rozmowa z Bogiem, w sprawie szansy na moje życie wieczne. Od tego czasu w moim sercu, w moim umyśle, zaczęły się dziać dziwne procesy - mogę je chyba nazwać poznawczymi. Powolutku zaczęły ukazywać mi się w innej niż dotychczas perspektywie, sprawy tego świata i mojego w nim miejsca. Po trzydziestu kilku latach od spotkania tego Bożego posłańca mogę stwierdzić, że przewartościowaniu uległy niemal wszystkie moje poglądy i reguły postępowania, którym niegdyś hołdowałem. Kim więc w moim życiu jest ten, który odmienił je tak gruntownie? Czy jest tylko orędownikiem przed Bogiem w setkach spraw z którymi się za jego pośrednictwem zwracam do Pana? Czy może moim przewodnikiem po najeżonych szatańskimi pułapkami drogach ziemskiej rzeczywistości. A może rozmówcą do którego zwracam się codziennie o poradę, o pomoc? Czasem myślę, że może kiedyś będę Jego nieużytecznym narzędziem, którym zechce posłużyć się wobec kogoś potrzebującego, bym mógł choć odrobinę odwdzięczyć się za wszystko co dla mnie uczynił. Potrzebowałbym wielu kartek papieru, żeby to wszystko opisać i ogromnie dużo czasu, żeby opowiedzieć o tym wszystkim czego doświadczyłem w ciągu tych lat, od czasu, kiedy zostałem przez Niego przywołany. Byłaby to być może ciekawa opowieść, tylko, czy są jeszcze tacy ludzie, którzy zechcieliby tego wszystkiego słuchać, a co gorsza przeczytać? Świat promuje dziś ideologię sukcesu i dobrobytu - tu i teraz. Tymczasem ksiądz Jerzy przywołuje nas do innej, jakże dziś niepopularnej rzeczywistości. On sam przeszedł przez swoje życie śladami naszego Nauczyciela i zachęca nas, żebyśmy wszyscy wstępowali na tę drogę, ale, czy my tego właśnie chcemy? Czy jesteśmy gotowi by zrezygnować z tak wielu błyskotek tego świata. Jeśli znajdzie się kto zainteresowany, to opowiem, czy i jak to jest możliwe. Najlepiej jednak pytajcie o to samego, wkrótce już kanonizowanego świętego Pańskiego Kościoła - księdza Jerzego Popiełuszkę.